Przymiotnik psychoaktywny kojarzy nam się przede wszystkim z substancjami, których prawo zabrania posiadać. Tymczasem w Polsce niektóre zioła psychoaktywne są jak najbardziej legalne – i można ich używać do woli. Ale czy to bezpieczne? Czy działanie tych roślin zależy od sposobu aplikacji? Na te oraz inne ciekawe pytania odpowiemy poniżej.
Czym dokładnie są substancje psychoaktywne?
Zanim przejdziemy do omawiania zasygnalizowanych powyżej wątpliwości, nie od rzeczy będzie wyjaśnić, co to znaczy, że jakaś substancja jest psychoaktywna.
PWN-owski Słownik Języka Polskiego definiuje substancję psychoaktywną jako substancję chemiczną oddziałującą na centralny układ nerwowy, która bezpośrednio wpływa na funkcje mózgu.
Jak więc widzimy, w definicji tej nie ma mowy o halucynacjach czy omamach słuchowych, które zwykle kojarzymy z tym określeniem.
Najsilniejsze substancje psychoaktywne pozwalają wprawdzie osiągnąć inny stan świadomości, ale nie wyczerpują one repertuaru wszystkich dostępnych w przyrodzie związków psychoaktywnych. Najbardziej znane legalne zioła psychoaktywne ziołami to, których polskie prawo nie zabrania posiadać, są: melisa, mięta, szałwia i rumianek.
Czy sposób aplikacji ma znaczenie?
Na rozmaitych forach internetowych można przeczytać wypowiedzi osób, które korzystają z wymienionych ziół w sposób niekonwencjonalny, tzn. zamiast sporządzania naparów po prostu je palą, jak marihuanę czy tytoń. Jakkolwiek niedorzeczne mogłoby się to wydawać, to jednak istnieje dość pokaźna grupa zwolenników tej metody konsumowania ziół.
Organizm może inaczej reagować na palenie melisy czy mięty niż na picie naparów. Zapewnienia internautów, którzy regularnie palą legalne zioła psychoaktywne, zachęcają do pójścia w ich ślady. Nasuwa się jednak pytanie: czy to naprawdę działa?
Czy doznania towarzyszące paleniu melisy, mięty lub rumianku nie wynikają z silnej autosugestii?
I czy jest to bezpieczne dla zdrowia?
Czy palenie ziół psychoaktywnych daje efekty?
Zależy jakie efekty mamy na myśli. Pierwsze, co nam przychodzi do głowy w związku z paleniem ziół, to narkotykowe odurzenie. Stan mniej lub bardziej zmienionej świadomości. Czy da się to osiągnąć dzięki wdychaniu dymu (lub pary)?
Na forach poświęconych tematyce narkotyków bez trudu można znaleźć posty, których autorzy twierdzą, że palenie mięty, herbaty czy melisy poprawia nastrój, wywołuje charakterystyczną wesołkowatość, a nawet doprowadza do halucynacji. Trudno jednak powiedzieć, czy jest to efekt palenia, czy np. przyjęcia dużych dawek zawartej w herbacie teiny. Niewykluczone też, że tego rodzaju doznania są wynikiem silnej autosugestii.
Palenie ziół może jednak przynosić inne efekty. Powszechnie wiadomo, że napar z melisy działa uspokajająco, a zielona herbata jest cennym źródłem antyoksydantów. Palenie tych ziół może więc przynieść takie właśnie skutki: zrelaksować, wyciszyć, dać energię do działania czy nawet łagodzić objawy rozstroju żołądkowego. Niekoniecznie musi temu towarzyszyć stan odurzenia.
Należy jednak podkreślić, że jak dotąd nie przeprowadzono jeszcze badań, które dowodziłyby niezbicie, że palenie ziół psychoaktywnych daje pożądane efekty.
Poruszamy się cały czas w kręgu zapewnień anonimowych internautów.
Wiele osób twierdzi na przykład, że palenie mięty pozwala osiągnąć stan odurzenia, ale mięta w odróżnieniu od marihuany nie zawiera THC – silnie psychoaktywnej substancji odpowiedzialnej za jej narkotyczne działanie.
Czy to bezpieczne?
Żadna instytucja badawcza nie pokusiła się jeszcze o szeroko zakrojone badania dotyczące skutków palenia ziół psychoaktywnych. Nie ma się co ich spodziewać w najbliższym czasie, choćby ze względu na niezgodność takich badań z obowiązującymi obecnie standardami etycznymi. Nie należy jednak sądzić, że nauka nie daje na wskazane pytanie żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi.
Podczas palenia takich ziół jak mięta, melisa czy rumianek do dróg oddechowych dostają się rozmaite substancje, między innymi tlenek węgla czy toksyczne związki rakotwórcze. Dym nie jest przyjazny dla płuc, palenie ziół psychoaktywnych może więc prowadzić do pogorszenia stanu zdrowia. Ewentualne pozytywne skutki inhalacji nie równoważą potencjalnych zagrożeń.